Dom Człowiek Trucizna dobra na wszystko cz.1

Trucizna dobra na wszystko cz.1

10 minut czytane
0
1
1,308
detektyw

To był dzień jak każdy inny i nic nie wskazywało na nadciągający dramat. 24 marca 2009 roku Stefan J. obudził się wcześnie rano, zjadł śniadanie, umył się, ubrał i – jak zwykle – spiesząc się, wyszedł z domu do pracy w Kopalni Węgla Brunatnego w Bełchatowie. Spędził tam prawie 30 lat swojego zawodowego życia. Był dobrym pracownikiem, lubianym przez kolegów i cenionym przez przełożonych. Kwadrans przed godziną dziesiątą, tak jak zawsze miał to w zwyczaju, razem z kolegami zrobił sobie przerwę na drugie śniadanie. Najpierw zaparzył mocną kawę (lekarz wielokrotnie kazał mu ograniczyć „małą czarną” ze względu na podwyższone ciśnienie), potem sięgnął do teczki po kanapki. Były niemal takie same jak każdego dnia: chleb z masłem, wędliną, sałatą i ogórkiem. Kończył posiłek, kiedy nagle złapał się za żołądek i pobladł na twarzy.

– Stefan, wszystko w porządku?! – spytał siedzący obok kolega.

– Znów ten żołądek. Chyba mam jakieś wrzody, bo coraz częściej dokuczają mi silne bóle. Fatalnie się czuję, gorąco mi. Okropnie piecze mnie w klatce piersiowej, jakbym miał na niej jakąś obręcz, chyba… – nie zdążył dokończyć, bo w tym momencie osunął się na ziemię. Na stole został kubek kawy, której nawet nie tknął.

W zakładowej stołówce od razu zrobiło się zamieszanie. Stefan J. nie musiał długo czekać na pomoc. W bełchatowskiej kopalni karetka zjawiła się po kilku minutach. Już dziesięć minut później badał go lekarz w zakładowej przychodni. Stan zdrowia chorego pogarszał się z minuty na minutę. Stefan J. był nieprzytomny, spadało ciśnienie, robił się coraz bardziej siny, nie sposób było nawiązać z nim jakiegokolwiek kontaktu. Natychmiast przewieziono go do szpitala. Po chwili lekarz stwierdził zgon mężczyzny.

Na pierwszy rzut oka śmierć 59-latka nie wzbudzała żadnych podejrzeń. Wszystko wskazywało na zawał serca. Ze względu na nietypowe okoliczności śmierci i fakt, że denat nie uskarżał się wcześniej na problemy kardiologiczne, prokuratura wdrożyła śledztwo, które miało wyjaśnić, czy do jego zgonu nie przyczyniły się inne osoby. Nie stwierdzono jednak niczego podejrzanego. Biegły potwierdził wstępne rozpoznanie o zawale serca. Sprawa została umorzona z powodu nie-stwierdzenia cech przestępstwa, a przypadek Stefana J. potwierdził tezę, że choroby serca to poważny problem społeczny, bo atakują nagle i znienacka nawet tych, którzy wyglądają na okazy zdrowia.

Pewnie śledczy nigdy nie wracaliby do akt sprawy, które spoczęły w archiwum, gdyby nie plotki o tym, jakoby do śmierci pana Stefana miała przyczynić się jego żona. Kobieta podobno miała dosypywać mu jakiejś trucizny do kanapek i – w swojej głupocie – opowiedziała o tym jednej ze swoich przyjaciółek. Nie dość, że nie umiała trzymać języka za zębami, to zachęcała przyjaciółkę, by w ten sam sposób „rozwiązała” problem z konkubentem nadużywającym alkoholu. Trucizną miał być dostępny w handlu środek spożywczy używany w niewielkich ilościach do konserwacji mięsa i wędlin. Spożyty w nadmiarze może okazać się zabójczy.

– Czegóż to ludzie nie wymyślą – pomyślał pewnie niejeden sąsiad zmarłego. Policjantom te rewelacje początkowo także wydawały się nieprawdopodobne, niemniej przyjrzeli się dokładnie śmierci Stefana J. Okazało się, że w ostatnich latach przed nagłą śmiercią stosunki między małżonkami nie były najlepsze. Żyli pod jednym dachem, ale łączyła ich jedynie opieka nad dorosłym, niepełnosprawnym synem. Młodzieńcza namiętność dawno wygasła, w codzienne życie wkradała się nuda i monotonia. Wieczory spędzali na kanapie, ćwicząc palce na pilocie od telewizora. Nie były to jednak wieczory mijające w przyjemnej atmosferze.

Małżonkowie kłócili się z byle powodu. Drobnostki i błahe rzeczy często urastały do poważnych problemów. To z ich powodu „ciche” dni trwały w rodzinie J. tygodniami. Czy jednak takie problemy mogły być motywem zabójstwa?! Nieprawdopodobne… Jednak ludzie dopuszczają się zabójstw z najmniej spodziewanych powodów. Czy w tym konkretnym przypadku mogła to być chęć zagarnięcia odszkodowania z tytułu śmierci męża? Po zgonie mężczyzny, jego żona i syn otrzymali ponad sto pięćdziesiąt tysięcy złotych. Na tyle opiewała polisa, którą zmarły wykupił kilkanaście miesięcy wcześniej…

Z operacyjnych ustaleń wynikało, że wdowa i jej syn bardzo krótko przeżywali żałobę po nagle zmarłym mężu i ojcu. To oczywiście nie był jeszcze żaden dowód winy… W odróżnieniu od zeznań kobiety, która potwierdziła, że pani J. zachęcała ją do zabójstwa konkubenta, a nawet dała jej w tym celu kilkanaście gramów trującej substancji – tej samej, która doprowadziła do śmierci Stefana J. To była już bardzo mocna poszlaka, która pozwoliła na tymczasowe aresztowanie żony i syna Stefana J. Koronnym dowodem ich winy były wyniki sekcji zwłok wykonanej po ekshumacji ciała zmarłego rzekomo na zawał serca mężczyzny. W płucach i żołądku stwierdzono duże ilości saletry, która mogła spowodować nagły zgon. Pielęgniarki z przychodni przyzakładowej przypomniały sobie, że mężczyzna – zanim stracił przytomność – wyszeptał: – Pewnie żona mnie otruła, ostatnio dużo się kłóciliśmy. Początkowo nie przywiązywały do tych słów większego znaczenia, ale kilka miesięcy później nabrały one zupełnie innego wymiaru.

Wszystkie części artykułu:

pozycjonowanie-stron-rzeszow.pl/trucizna-dobra-na-wszystko-cz-1/

wangielskimogrodzie.pl/trucizna-dobra-na-wszystko-cz-2/

telematicsforum.pl/trucizna-dobra-na-wszystko-cz-3/

clumberspaniel.pl/trucizna-dobra-na-wszystko-cz-4/

weselnykamerzysta.pl/trucizna-dobra-na-wszystko-cz-5/

eventsbymarriott.pl/trucizna-dobra-na-wszystko-cz-6/

Załaduj więcej podobnych artykułów
Załaduj więcej Redaktor
Załaduj więcej Człowiek

Dodaj komentarz

Sprawdź też

Jak wybrać wiarygodną firmę oferującą wypożyczenie sprzętu budowlanego: kluczowe czynniki do rozważenia.

W obliczu realizacji projektu budowlanego, niezależnie od tego, czy jest to romantyczny do…